wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 1 Wstęp

  10 październik 2006 (aktualnie), Gdańsk.

 
Lekcja chemii była jednym z bardziej znienawidzonych przez dziewczyny momentem w szkole. Pani Kwas-Zasada była tęgą nauczycielką z dwudziestoletnim stażem. Miała czerwone włosy i była jednym z bardziej upierdliwych pedagogów. Nikt w szkole za nią nie przepadał, tym bardziej, że jej lekcje były sztywne i nudne. Aria i Effy bardzo się nudziły, podczas gdy klasa zapisywała formułki w zeszytach. Panna Lovaine z nogami położonymi na ławce przyglądała się latającemu obok klasowego lamusa komarowi, natomiast panna Scarsdale malowała sobie paznokcie na czarno.
  - Dobrze, zatem przejdźmy do praktyki. Proszę dobrać się w pary po czym z wykorzystaniem fenolu i składnika, który sami musicie odgadnąć, stworzyć w procesie nitrowania, kwas pikrynowy. Musicie zachować należytą ostrożność ponieważ... - w tym momencie dziewczyny przestały słuchać nauczycielki, gdyż zadzwonił telefon Arii.
  - Kto to? - zaciekawiła się Effy.
  - To tylko Michał - rzuciła Aria odrzucając połączenie - Jest taki namolny. Nie dociera do niego, że rzuciłam go dzisiaj rano - przewróciła oczami z lekceważeniem. W tym momencie pani Kwas-Zasada położyła na ich ławce kilka probówek i pojemniczek z kryształkami fenolu. Effy spojrzała na przyjaciółkę z miną pt.: "WTF", na co ta druga wzruszyła ramionami.
  - Do dzieła, moi mili. Pozostałe składniki znajdziecie w szafce pod oknem - Effy ruszyła po ingrediencje, a Aria w tym czasie pisała sms-a do Maćka. Kiedy dziewczyna wróciła ze składnikami, położyła je na ławce i zerknęła w ekran telefonu przyjaciółki.
  - Maciek z 3 tż? - wtrąciła.
  - Yhyym... - odparła nie patrząc na nią. Effy wsypała kryształki fenolu do dużej fiolki i dolała do niej kwasu siarkowego. W ten sposób chciała sulfonować fenol, by otrzymać kwas p-hydroksybenzenosulfonowy, który w wyniku nitrowania miał dać kwas pikrynowy. Po chwili składniki zamieniły się w żółte, krystaliczne ciało stałe.
  - Hm, jarać mi się chce - rzuciła Aria, chowając telefon do kieszeni bluzy. 
  - Nie widzę problemu - uśmiechnęła się Elizabeth. Ariana wyciągnęła z torby paczkę niebieskich L&Mów i poczęstowała koleżankę. Odpaliła zapałkę i... jebut! 
  W momencie klasa stanęła w ogniu, a uczniowie zaczęli piszczeć i uciekać w popłochu. Włączył się alarm pożarowy, który wywołał jeszcze większą panikę. Pani Kwas-Zasada stanęła zszokowana między płomieniami i wydarła się na całe gardło:
  - CISZAAAAA!! - dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo, stanęły na ławce i zaczęły śpiewać:
  - This girl is on fire, this girl is on fire, she's walking on fire, this girl is on fire! 
  - Lovaine i Scarsdale do dyrektora!!!

  Aria i Effy udawały, że ze skupieniem słuchają wywodu dyrektora. Mężczyzna był wściekły, a na jego policzki wpełzły szkarłatne rumieńce. Ariana z zainteresowaniem przyglądała się swoim paznokciom, które w tym momencie stały się nader ciekawe. 
  - Mam już po dziurki w nosie waszych wybryków! Uszło wam płazem, kiedy wyważyłyście drzwi od toalety, kiedy dopisałyście sobie oceny z PP, także kiedy wyniosłyście z kanciapy woźnych wersalkę i wstawiłyście ją do klasy, by siedzieć wygodnie! Ale to co zrobiłyście teraz, to przechodzi ludzkie pojęcie! Zdajecie sobie sprawę, że naraziłyście na niebezpieczeństwo całą klasę?! Tym razem to się tak nie skończy...
  - Panie dyrku, zielony krawat do błękitnej koszuli to nie najlepszy pomysł - wtrąciła Aria.
  - Co? - spytał zmieszany.
  - I jeszcze ta szara marynarka... - Effy pokręciła z dezaprobatą głową.
  - A te zamszowe buty? W październiku? - Ariana nakręcała się coraz bardziej.
  - Czy pan się ubiera na targach? - Elizabeth zapytała ze szczerym zainteresowaniem.
  - U "Bazary'iego" chyba - obie zaniosły się śmiechem, ale pan Kopeć nie wyglądał na rozbawionego.
  - Dość tego! Jesteście zawieszone! Nie chcę was przez ten tydzień widzieć w szkole! - wstał i ręką wskazał im drzwi. Dziewczyny z uśmiechami na twarzach ruszyły w stronę wyjścia. Zatrzymały się przy drzwiach i machając dyrektorowi, rzuciły w tym samym czasie:
  - Aliwederczi! 

niedziela, 8 lutego 2015

Prolog

 12 lat wcześniej

 15 maja 1994 r, Gdańsk.
 Dryń, dryń, dryń.
 
Blondwłosa kobieta odstawiła kieliszek czerwonego, wytrawnego wina, a kaszmirowy koc położyła na oparciu kanapy. Z westchnieniem podeszła do dzwoniącego telefonu.
  - Scarsdale Anna, słucham?
  - Witam, Monika Lovaine, dzwonię z Prokuratury Gdańskiej. Pani Scarsdale, wpłynęło do nas oskarżenie o błąd w sztuce lekarskiej z powództwa pana Wiesława Kamyka. Chciałabym prosić panią o rozmowę jeśli to możliwe - o cholercia, zaklęła w myślach Anna.
  - Och, ależ oczywiście. Z chęcią się ustosunkuję do owej skargi.
  - Świetnie, w takim razie czy możemy się dzisiaj spotkać? - co ja zrobię z małą?, pomyślała pani Scarsdale.
  - Dobrze. O której pani pasuje?
  - Nawet teraz.
  - Wspaniale, niech będzie.
  - W takim razie, proszę o przybycie za godzinę na plac zabaw na Plantach. Muszę z góry panią przeprosić, ale będę z córeczką, ponieważ rozchorowała nam się niania - przeprosiła pani prokurator.
  - Doskonale się składa, ponieważ ja również nie mam z kim zostawić dziecka.


  Brązowowłosa dziewczynka podbiegła do piaskownicy w podskokach. W środku siedziała inna dziewczynka o włosach w podobnym odcieniu do Arii. W tym samym czasie pani Lovaine podeszła do siedzącej na ławce kobiety. Blondynka spojrzała na nią spod okularów Gucci.
   - Prokurator, Lovaine. Pani Anna Scarsdale? - kobieta skinęła głową. Monika przysiadła obok i założyła nogę na nogę, eksponując swoje nowe sandałki Jimmy'ego Choo.
  - Czy pan Kamyk wskazał powód swojego oskarżenia? - zapytała Anna.
  - Owszem - Lovaine otworzyła swoją skórzaną teczkę i wyjęła akta.
  - Według zeznań oskarżyciela posiłkowego, popełniła pani błąd w sztuce lekarskiej, wszywając mu wszywkę Esperal, bez jego wiedzy - brunetka wyczytała z kartek.
  - Ale przecież ja ratowałam jego życie! - zmartwiła się blondynka.
  - Proszę się nie martwić, proponuję wziąć dobrego adwokata. Może nie powinnam tego mówić, ale pan Kamyk jest naszym częstym powodem, który składa coraz to bardziej bezsensowne wnioski, także proszę być dobrej myśli..
  Aria przysiadła na murku piaskownicy i z gracją odrzuciła włosy na plecy. Spojrzała na koleżankę z wyższością i zapytała wyniosłym tonem:
  - A ty to kto?
  - Nazywam się Elizabeth Scarsdale, ale wszyscy mówią na mnie Effy.
  - Spoko, ja jestem Ariana, ale mów do mnie Aria.
  - Pobawisz się ze mną? Mama kupiła mi nowe grabki.
  - Pff... grabki! Tym to się bawiłam jak miałam dwa lata... Ile ty w ogóle masz lat?
  - Mam pięć lat, a czym ty się bawisz?
  - Jaaaa, to się bawię CIĘŻARÓWKAMI... - odparła dumnie,
  - Ale super! Dasz mi się pobawić? - zapytała rozemocjonowana Effy.
  - Najpierw musisz sobie na to zasłużyć - burknęła Ariana.
  - Co mam zrobić?
  - Paliłaś kiedyś? - zapytała Aria poprawiając kokardę we włosach.
  - Ale co?
  - No przecież nie zioła!
  - Moja babcia parzy zioła jak ją boli brzuszek - odparła dumna Elizabeth. Aria klepnęła się w czoło, kręcąc z niedowierzaniem głową.
  - Nie takie zioło, kretynko. Ale mniejsza z tym... Chodź za zjeżdżalnię to ci coś dam - mówiąc to, wyciągnęła z kieszonki dwa niedopałki znalezione w popielniczce ojca. Dziewczynki udały się w ustalone miejsce, a Aria podała koleżance papierosa.
  - Co mam z tym zrobić? - zapytała biorąc do ręki kiepa. Panna Lovaine po raz kolejny pokręciła z dezaprobatą głową.
  - Rób to co ja - odparła i zaciągnęła się dymem. Effy przyglądała się jej z zainteresowaniem by po chwili zrobić to samo. Zaczęła się dusić, gdy dym podrażnił jej krtań. Aria zaniosła się głośnym śmiechem.
  - Ale to wstrętne.. - wydukała między atakami duszności. Ariana wzruszyła ramionami.
  - Ariana!
  - Elizabeth! - w tym samym czasie rozległo się nawoływanie obu matek. Dziewczynki rzuciły niedopałki i ruszyły w stronę rodzicielek.

Bad girls have more fun - Effy&Aria

Elizabeth "Effy" Scarsdale
Ariana "Aria" Lovaine

Elizabeth Scarsdale urodzona 14 lipca 1989 r w Gdańsku, ma aktualnie 17 lat. Mieszka z rodzicami:
Anną i Drew Scarsdale. Jej matka jest z pochodzenia Polką, natomiast ojciec Anglikiem. Anna jest z zawodu lekarzem chirurgiem w renomowanej klinice, a ojciec prawnikiem w Kancelarii Adwokackiej. Effy jest jedynaczką bardzo rozpieszczoną przez rodziców, którzy wciąż traktują ją jak małą dziewczynkę. Musi udawać przy nich posłuszną córeczkę, chociaż w rzeczywistości jest zbuntowaną nastolatką (sprowadzoną na złą drogę przez Arię), która lubi mocny makijaż, dragi, imprezy i niegrzecznych chłopców. Namiętnie słucha rapu i marzy jej się kariera wokalistki. Ma dobre oceny, przy rodzicach ubiera się skromnie i z klasą, natomiast przy przyjaciółce pokazuje prawdziwe oblicze. Effy ma ciemnobrązowe włosy i tego samego koloru oczy. Jest wysoka i zgrabna, ma świetną figurę, która podoba się chłopakom.

Ariana Lovaine urodzona 14 lipca 1989 r w Gdańsku, ma aktualnie 17 lat. Mieszka z ojcem, ponieważ jej mama zginęła pod kołami ciężarówki, gdy ta była mała. Ojciec Delaney Lovaine jest z pochodzenia Anglikiem, który przybył do Polski za swoją miłością: Moniką Zawadą-Lovaine (mamą Arii). Jest właścicielem firmy produkującej ciężarówki "TRUCKS" (co za ironią!), matka natomiast była głównym prokuratorem w Prokuraturze Gdańskiej. Aria jest jedynaczką, którą wychowywała niania, ponieważ ojciec po śmierci żony bardzo się rozpił. Jest zbuntowana i nie liczy się z nikim; ma pretensje do ojca, że ten się nią nie interesuje. Jest wredna i lubi intrygi. Uwielbia imprezy, zdobywać i ranić chłopaków, zawsze jest modnie ubrana. W szkole uchodzi za gwiazdę. Tak jak jej przyjaciółka, uwielbia śpiewać i także marzy o karierze wokalistki. Ma dosyć dobre oceny, ale nie przykłada się do nauki, woli imprezować i wagarować. Jej ulubionym zajęciem jest dręczenie innych i sprawianie by czuli się gorzej. Jest chłodną osobą, która kocha tylko swoją przyjaciółkę. Ma brązowe, falowane włosy i zielone oczy. Jej twarz kształtem przypomina serce, a zgrabny nosek ma lekko zadarty, co nadaje jej lekko wyniosłego wyrazu twarzy. Jest zgrabna i wciąż podbija serca chłopaków.

.

.